<< Strona główna
Księgarnia brydżowa Księgarnia brydżowa Księgarnia brydżowa Poznajmy się BBO
Szukaj

Autor: Karol Mykietyn
Artykuł z m-ka BRYDŻ 9/93
Karol Mykietyn




Te nuty to pierwsze dźwięki beethovenowskiej V symfonii, mające wedle tradycji symbolizować los, który puka w człowiecze drzwi. Trochę to może zbyt górnolotne, jak na tytuł brydżowego artykułu o palcówkach, ale nie chciałem zaczynać brzydko brzmiącym „palcówka", czy tym bardziej ..palcówa", choć nieładne to słowo oznacza frapującą czynność (notabene polski język ma dziwną skłonność do nazywania frapujących czynności nieładnymi słowami) związaną z samą istota gry: zmierzyć się z losem i zgadnąć, trafić, wyczuć...
Ileż to razy los reżyseruje dramatyczne sytuacje, gdy o wszystkim rozstrzyga trafienie palcówki. Przed laty Andrzej Milde na finiszu prestiżowego turnieju Sunday Timesa, walcząc o zwycięstwo, wrzucił szlema uzależnionego od złapania damy atutowej przy dziewięciu atutach. Zagrał z góry i chybił... Pan Świerzy dwa lata temu w finałowej rundzie II ligi w wyniku nieporozumienia grał kontrakt w kolor rozłożony 3-1, przy czym nie trafił palcówki i przegrał bez siedmiu zamiast bez sześciu. Gdyby padł bez sześciu, jego drużyna utrzymałaby się w lidze...
Gdy brydż z gry klubowej przemienił się w dyscyplinę sportowa i zyskiwał naukową, teoretyczną podbudowę, oceniano zagrania w prostej skali „prawidłowe-błędne". a istnienie czystych palcówek traktowano jako zło konieczne, coś wręcz wstydliwego. Dla „naukowców" charakterystyczna taka była manierka narzekania: „znów palcówka", „ja to nigdy nie trafiam", „nie cierpię palcówek". Słuchacz miał odnieść wrażenie, że mistrz zawsze wyliczy, co się da wyliczyć i wyrozumuje. co się da wyrozumować, a straty ponosi tylko w wyniku nietrafionych palcówek.
Dobre samopoczucie pechowych ekspertów mącił jednak fakt istnienia „intuicjonistów" typu Henryka Czekańskiego, Czesława Kuklewicza, Henryka Wolnego. Marka Kudły czy Krzysztofa Lasockiego. którzy z teoria bywali na bakier, a zadziwiająco często trafiali palcówki. Trzeba było pogodzić się z myślą, że talent i ogranie wyrabiają w niektórych graczach szósty brydżowy zmysł, dzięki któremu naruszają prawa statystyki, zyskując zaszczytne miano farciarzy.
Współcześnie przegina się w drugą stronę twierdzeniem, że brydż jest grą decyzji i gra się trafnie lub nietrafnie, a nie źle czy dobrze. Wiele tzw. nietrafionych decyzji to są po prostu błędy — zagrania na mniejszą szansę lub wbrew ustalonym, mądrym zasadom. Rozpatrzmy np. rozdanie z PB 2/93 przedstawione w formie problemu, co powiedzieć z ręką S:

Ręka S:
 K D 10 9 6 5
 D 10
 K D 4 2
 W

  Po licytacji:

West North East South
     1  1
 2  pas  pas  ?

Według przyjętych reguł (był kiedyś w BRYDŻU artykuł o wznowieniach) S powinien pasować - głównie z powodu tego, co ma w karach. Przy stole Marcin Leśniewski powiedział 2, po czym przeciwnicy sprawnie doszli do 5, a szedł nawet szlemik. Czy to jeszcze nietrafiona decyzja, czy już prozaiczny błąd?
„Naukowcy" mają rację, że w wielu sytuacjach palcówka jest tylko pozorna, gdyż należyta analiza rozdania naprowadza na właściwe zagranie. Jednak są rozdania, w których nic się nie wymyśli, żeby człowiek po nocach książki czytał - trzeba po prostu zgadnąć. Nikt nam nie może pomóc, jesteśmy sam na sam z niewiadomym - to los zapukał w nasze drzwi. I tu dzieją się dziwne rzeczy: gracz w przeciętnej dyspozycji zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa trafia średnio co drugą palcówkę - i to jest w porządku. Ale w dobrej dyspozycji „intuicjonista" trafia znacznie częściej, a dla równowagi gracz w depassie chybia wszystko. Nie do końca wiadomo czemu tak jest, ale istnienie farciarzy i graczy przegrywnych jest empirycznie stwierdzone.
Nim zajmiemy się palcówkami, wskażmy najpierw typowe sytuacje, kiedy ich nie ma. Otóż nie ma palcówki, gdy:

a) Położenie brakującej figury, czy figur można wyliczyć, jak to np. uczynił Balicki w poniższych dwóch rozdaniach:


 D W x
 A 10 x x
 K x x x
 9 x
 A 10 x
 D 9 x x
 x x
 A D W x


West North East South
       PAS
 1  ktr.  pas  1
 pas  2  pas  pas
 pas      

Wist blotką trefl, ze stołu dziewiątka, która bierze lewe. Teraz A i blotka kier do dziewiątki. W bierze królem i gra A i małe karo, a do króla ze stołu od E spada dama karo. Ściągnięcie atu (W miał dwa), ekspas trefl (u E ujawnia się dubel) i dama pik do której E dokłada blotkę... Nie ma palcówki, trzeba grać piki górą: układ W jest wyliczony (1-2-5-5). a więc E ma sześć pików. Gdyby miał w nich króla, zgłosiłby je niewątpliwie na wysokości jednego w pierwszym okrążeniu.


 9 7 5
 A 7 5 4
 8 5
 A K 9 5
 K W 8 6 2
 D W 9
 A 10 6
 4 2


West North East South
    1 ♣   1
2  ktr. pas  2
pas
3   pas...

Wist 6 zabity asem (od E siódemka) i karo puszczone w koło. W wziął i odszedł 8. Tę lewę wziął E na króla i odszedł 10. W tym momencie Balicki przeprowadził typowe rozumowanie: ze sposobu wistu widać, że kiery podzieliły się 3-3, a z wistu i licytacji wiadomo, że E miał dubletona trefl. Ergo - ma po cztery karty w pikach i karach, więc piki trzeba grać na głęboki impas: 9 ze stołu i małe z ręki. W tym konkretnym rozdaniu E miał w pikach A-D-10-3, więc Balicki wziął 10 lew - zagrał jeszcze raz w atu po czym, po ponownym dojściu do głosu, do wydłubania atutów posłużył się kierami, a dopiero później przebił karo.

b) Położenie brakującej figury wywnioskować można ze sposobu wistu. jak np. w rozdaniu z tegorocznej Błękitnej Wstęgi Odry:

 
 K x x x
 W 10 x x
 A D
 D 10 x
 
 D x x
 x
 W 10 x x x x
 ? x x
 W 10 x              
 A K x
 x x x
 ? x x x
 
 A 9 x
 D x x x x
 K x
 A x x
 

S gra 4 po wiście karowym i bierze lewę w stole. Następnie gra W. biorąc tę lewę. Zagrał teraz A i K oraz A, po czym wpuścił E atutem, a ten odegrał drugą lewę atutową i odszedł pikiem do damy partnera. Teraz W wyszedł w trefla. Rzecz jasna palcówka jest tylko pozorna, a K jest na pewno u E. Gdyby miał go W odszedłby wcześniej nie pikiem, lecz treflem. Należy więc położyć ze stołu 10. co daje wygranie kontraktu (drugiego trefla zrzuca się na trzynastego pika).

c) Posiadanie określonej figury przez określonego obrońcę jest warunkiem koniecznym, jak w rozdaniu z tegorocznego turnieju teamów w Sławie:


 ---
 K 10 x x
 A K x x
 K 10 x x x
 A x x x
 W 9 x x x
 ---
 A W x x


West North East South
   1 2 3
 4  5 pas        6 (!?)
pas
pas pas

Rozgrywałem to po wiście w trefla. Było jasne, że wist był z singla, więc A nie może być u E. bo przegra się na przebitce. Choć wiec wydawało się zupełnie nieprawdopodobne, aby dobry gracz (z teamu gorzowsko-szczecińskiego) wyszedł na szlemika w bocznego singletona, mając asa atu - zagrałem kiera do króla w stole. Od E spadła singlowa dama...
Gdzieś między sytuacjami, gdy palcówki nie ma, a faktycznymi palcówkami umieścić trzeba rzadkiej urody trick autorstwa Aleksandra Jezioro. Raz wynikał on z wyliczenia punktów, raz oparty był o metodę hipotezy, ale tak naprawdę, to był wynikiem natchnienia, czyli tzw. „telefonu z nieba". Chodzi o rozegranie koloru rozłożonego:


K 10 x x                lub

W x x x
   K W 10 x x

   9 x x

W pierwszym wypadku W otworzył l i pokazał w bocznych kolorach 9 pkt. (A i K-D). Musiał więc mieć na otwarcie asa w głównym kolorze, a nie mógł w nim mieć i asa i damy, bo miałby 15 pkt. i otworzyłby 1BA.
W drugim przypadku nic nie dawało się wyliczyć i szło już tylko o zagranie na obrót (przegrywany mecz pucharowy). W obu przypadkach pan Olek zagrał z dziadka blotką do numerka w zakrytej ręce, a E nie wskoczył drugą damą i z dwóch lew obrońców zrobiła się jedna.
Czy jest obrona przed takimi diabelskimi sztuczkami? Oczywiście - jeśli zawsze w takich przypadkach będziemy wskakiwać drugą damą, to nigdy nas nie nabiorą.
Zajmijmy się teraz czystymi palcówkami. Choć z istoty rzeczy wynika, że trzeba zgadywać, odwiecznym marzeniem ludzkości było wynalezienie sposobu, aby przeniknąć nieprzeniknione.
Stąd pochodzi słynna zasada „damy za waletem". Wymyślił ją Culberson utrzymując, że niedoskonałość tasowania powoduje, iż fragment zgranej w poprzednim rozdaniu lewy (dama bije waleta, więc po odwróceniu kart koszulkami do góry walet jest na wierzchu) utrzymuje się w rozdawanej talii, z której najpierw rozdawana jest górna karta - walet, więc dama będzie za nim.
W brydżu sportowym mechanizm jest podobny: ściągając forty najpierw zgrywa się damę, kładzie przed sobą koszulką do góry, później waleta - więc, gdy zbierze się karty w talię do tasowania, on znów jest na górze i zostanie rozdany w pierwszej kolejności. Czy istotnie ma to znaczenie praktyczne? Nie wiem. pewnie jednak wchodzą w grę promille, a nie procenty, i trzeba by grać tysiące rozdań dziennie, aby zasada zadziałała.
Innym sposobem jest obserwacja numerków dokładanych przez obrońców (przysłowiowa dama przy dziewiątce) - kiedyś bardzo kultywowana, dziś jakby mniej. Tu sprawa jest bardziej serio. Tłumaczenie, że nie warto obserwować numerków, bo przy palcówkach przeciwnicy i tak zrzucają losowo - jest usprawiedliwieniem lenistwa. Po pierwsze bowiem działa zasada ograniczonego wyboru (gracz mając D9 musi dołożyć dziewiątkę, a mając 9x tylko może to zrobić), po drugie - działanie nawyków ogranicza losowość zrzutek: gracz słaby lub zmęczony często odruchowo zrzuca ilościowo, a część graczy raczej zrzuca od dołu. niż kombinuje. Na przykład z układu W-9-5-2 zwykle dołożona zostanie dwójka lub dziewiątka (jako sugestia krótkości), dołożenie piątki nastąpi sporadycznie. Ładny przykład wymowy numerków widziałem kiedyś kibicując Wilkoszowi. Rozgrywając 1BA miał on do rozwiązania kolor:

D 9 4

K 7 6 5

Zagrał z ręki blotkę do damy - z lewej trójka, z prawej as. W dalszej rozgrywce Wilkosz specjalne przeszedł do ręki, aby zagrać z niej blotkę do dziewiątki na stole. Z lewej ósemka (!), z prawej walet. Po kolejnym dojściu do głosu Wilkosz zagrał ze stołu czwórkę, a gdy E dołożył dwójkę, bez wahania zaimpasował siódemką. Miał rację, kolor u przeciwników dzielił się:

8 3 — A W 1O 2

co po tak przeprowadzonej rozgrywce było wielce prawdopodobne.
Skoro mowa o nawykach, trzeba też wspomnieć o odruchach, jako że wyciąganie wniosków z naturalnych zachowań graczy jest dopuszczalne - jeśli gramy do K-W w stole, a ten z lewej myśli, to znaczy, że ma... Tu wspomnę znane zagranie blotką z A-D-x-x-x w stole do x-x-x w ręce - a nuż prawy obrońca, mając króla, wskoczy nim lub zawaha się przed dołożeniem blotki? Przypomnę tu sławne zagranie Bessa, który mając:

A x x
A x x
    N

    S
K W 10
K D W

najpierw zagrał W. aby zobaczyć jak W zachowa się nie mając damy. a później dopiero W, aby porównać, czy reaguje tak samo. Więcej na temat obserwacji odruchów nie piszę, bo nie jestem znawcą ani entuzjastą tego stylu. Zresztą uważam, że specjalne zwalnianie gry (namysł nad palcówką, by zaobserwować zachowanie przeciwników) jest nieeleganckie.
Sposobem o doniosłym znaczeniu jest podejmowanie decyzji w oparciu o wiedzę, jak gra sala. Lesław Stadnicki napisał o tym artykuł (BRYDŻ 10/80), który uważam za jeden z mądrzejszych i pożyteczniejszych, jaki w życiu przeczytałem. Podsumowując swe doświadczenia z gry na maksy. pisał Stadnicki tak:
„Impasy dwustronne zawsze są robione do długości. a w przypadku równej długości - do „tłustości". Ponadto układy impasowe są rozgrywane przy założeniu, aby wziąć maksymalną ilość lew, choćby były to lewy, które można wykorzystać dopiero w następnym rozdaniu. Natomiast przy impasach jednostronnych obowiązują zasady: impas damy przy ośmiu kartach, z góry przy dziewięciu, impas króla przy dziesięciu, z góry przy jedenastu."
Stąd np. palcówkę typu x-x — K-W-10-9-x sala zawsze gra dołem, choćby potrzebna była tylko jedna lewa. Ja tu robię wyjątek, jeśli honory mam w zakrytej ręce - co jakiś czas ten z lewej przepuszcza asem...
Sposób na uniknięcie palcówki może podsunąć nam nasza nienaganna technika, co zademonstrował Balicki w takim rozdaniu:


 
 D x
 5 4
 A D W 9 x x
 K x x
 
 K 10 x
 A D 10 9 3
 K 10 x x
 x


West North East South
   1  1 3 BA
 pas  pas  pas  

Partner zawistował 7 (wist odmienny). Balicki w lot dostrzegł, że może mieć trudności ze zrzutkami, gdy rozgrywający będzie zgrywał trefle. Aby więc od razu wiedzieć, czy trzyma on kiery tylko królem, czy królem z waletem - położył technicznie 10. Nie wyczuł! Pan na S był z tych, co to na pytanie „wódka, czy wino?" odpowiadają „i piwo!", a tego dnia przed turniejem niewątpliwi był już o to pytany, więc kiery trzymał trzecim waletem (!), a pozostałe ręce wyglądały tak:


 D x
 5 4
 A D W 9 x x
 K x x

 W x x x x
 K 7 6
 x x
 10 x x
 K 10 x
 A D 10 9 3
 K 10 x x
 x

 A x x
 W 8 2
 x
 A D W x x x


Teraz już wiecie, czemu Balicki rzucił palenie - chciał odzyskać węch. Wprawdzie nie wiąże się to z tematem, ale nie mogę się powstrzymać od opowiedzenia rozdania z kompletu, aby zilustrować silę gry pana. który tak pognębił Bala:

 
 10 x x
 K W 9 x
 D W
 10 x x x
 
 A K W x x
 10 x
 A 8 7 x
 K W
 x x
 A x x x
 10 9 x x
 x x x
 
 D x x
 D x x
 K x x
 A D x x
 

Z pozycji W otworzyłem 1 i grałem to po wiście D. Pociągnąłem trzy górne piki (pogromca mistrza dołożył piki w kolejności x, D, x!) i odszedłem karem. Pogromca przejął królem waleta partnera i wyszedł treflem spod A-D. Wziąłem, zagrałem kara i atuty, po czym, aby nie blokować koloru wyszedłem starannie10 do A-8-x w stole i wziąłem resztę lew, bo przeciwnicy wcześniej pozrzucali kiery. Parszywa dwunastka!
Cóż - brydż jest w końcu grą losową... i podstępną: Czyż mogłem wietrzyć zdradę w turnieju teamów w Wenecji z ręką:

W 10 x     A D x     A W x     W x x x

skoro Jerzy Romanowski otworzył 4, a Włoch na wygasającej mając:

A x     x     K x x     A K D x x x x

zaryzykował 4BA, które skontrowałem i to obiegło? Jerzy zaczął z mariasza pik. Włoch zabił za drugim razem i szarpnął górne trefle po czym - stwierdziwszy złe wieści - oddał mi na waleta. Ostatnim pikiem dopuściłem partnera do fort - gdy odgrywał ostatnią, miałem w ręce dwa asy i nie miałem pojęcia, którego odrzucić. Próbowałem przypomnieć sobie, co Jerzy zrzucał do trefli. a rozgrywający ze słodkim uśmiechem spytał mnie: - „TWO ACES?" Poczerwieniały mi uszy i rzecz jasna zrzuciłem nie tego co trzeba, a Włoch - choć postawił 1400 - odzyskał równowagę psychiczną.
Smakowite „dwa asy" w wersji samobójczej z l-ligowe-go meczu Stoczniowiec-Marymont w 1982 roku opisał swego czasu Pomianowski.


 
 D 10 x
 A D W x x x
 A W 10 x
 ---
 
 K x x
 10 9 x x x
 K x
 x x x
 x x x x
 K
 D x x x x
 K 10 x
 
 A W 9
 x
 x x
 A D W 9 x x x
 

S grał 3BA po wiście spod K. Wziął w ręce, oddał K, odwrót pikowy przepuścił waletem, kolejną lewę wziął na A i pociągnął W po czym rozluźniony po stwierdzeniu podziału - zagrał trefle do spodu i w trzykartowej końcówce, gdy w stole miał AD i A wykonał „bezpieczny" impas kier na jedenastą lewę (skutek zlej lokalizacji ostatniego pika). Gdy teraz Pomianowski wziąwszy K położył na stole tego pika, u rozgrywającego (pozdrowienia!) wystąpił syndrom czerwieniejących uszu. Na swoje nieszczęście zauważył, że E nie zrzucił dotąd żadnego kiera, wyrzucił więc ze stołu A i tym sposobem oba czerwone asy poszły kurzyć faję - bez jednej. Coś niesamowitego! Obok palcówek „zwykłych", „czystych" czy „ordynarnych" występują też palcówki życiowe.
W 1978r w Nowym Orleanie, po udanym (4 miejsce) występie pary Wilkosz-Lebioda w turnieju par Łukasz Lebioda stanął przed dylematem: grać w Mistrzostwach Świata Teamów, czy zająć się sprawami zawodowymi (chodziło zdaje się o zaproponowane mu wykłady na amerykańskich uczelniach). Postawił na pracę, a Polacy bez niego zdobyli mistrzostwo świata...
Na początku lat 80-tych, gdy młodzi gracze AZS-u Wrocław wkraczali na ogólnopolską arenę, ich nieformalny lider Jerzy „Profesor" Romanowski stanął przed wyborem, z kim zagrać w kadrze - z kolegą z drużyny Balickim. czy z I-ligowcem z Widzewa - Makarukiem. Postawił na Makarego... przyczyniając się do powstania pary Balicki -Żmudziński.
Piszę ten tekst przed wyborami do Sejmu więc nie wiem jeszcze, jak poradzimy sobie ze zbiorową palcówką, przed jaką stoimy. Pam-pam-pam-pam. pam-pam-pam-pam...


wykonanie: Strony internetowe gdańsk - Netidea.pl