Autor: Bolesław Orłowski Artykuł z Przeglądu Brydżowego 4/91
Giorgio Belladonna i Henryk Niedźwiecki
Bolesław Orłowski Epitafium dla Niedźwiedzia
Kiedy powstaÅ‚ PZBS, jako jedna z nielicznych trwaÅ‚ych zdobyczy Października, pierwsze skrzypce w warszawskim życiu brydżowym graÅ‚o kilka wybitnych postaci, można by rzec żywych ogniw Å‚Ä…czÄ…cych ówczesnÄ… naszÄ… rzeczywistość z brydżem przedwojennym. Poczesne miejsce wÅ›ród nich zajmowaÅ‚ arcymistrz Henryk Niedźwiecki, zażywny pan w dość już zaawansowanym wieku Å›rednim (rocznik 1899), ale o kondycji i temperamencie wrÄ™cz mÅ‚odzieÅ„czym. Tej kondycji i tego temperamentu miaÅ‚o Mu starczyć jeszcze na dwadzieÅ›cia lat z okÅ‚adem - do koÅ„ca życia bowiem Niedźwiedź liczyÅ‚ siÄ™ w krajowej czoÅ‚ówce. Dla nas, stawiajÄ…cych pod koniec lat pięćdziesiÄ…tych pierwsze kroki w tej dziedzinie, byÅ‚ jednÄ… z tych osobowoÅ›ci, których nie sposób nie zauważyć. Nie tylko dlatego, że wygrywaÅ‚ liczne imprezy, czy też zajmowaÅ‚ w nich czoÅ‚owe miejsca. ByÅ‚ postaciÄ… barwnÄ…, nietuzinkowÄ…. JowialnÄ…, przyjaznÄ…, chÄ™tnie dzielÄ…cÄ… siÄ™ swojÄ… wiedzÄ…, traktujÄ…cÄ… uprzejmie i poważnie rozmówcÄ™, nawet jeÅ›li byÅ‚ nikim w Å›wiecie brydżowym, demonstrujÄ…cÄ… -jak zresztÄ… wszyscy Ci przedwojenni - nienagannÄ… kindersztubÄ™. O ileż przyjemniej, kulturalniej graÅ‚o siÄ™ w turniejach wówczas, kiedy ton atmosferze nadawali On i Jemu podobni...
MiaÅ‚em okazjÄ™ poznać bliżej Pana Henryka, gdyż w poÅ‚owie lat sześćdziesiÄ…tych przez dwa sezony stanowiliÅ›my staÅ‚Ä… parÄ™ w meczach pierwszoligowych i kadrze mistrzowskiej. ByÅ‚ to dla mnie wówczas ogromny awans i zaszczyt, a także pierwszorzÄ™dna szkoÅ‚a brydżowego myÅ›lenia. Z dzisiejszej perspektywy widzÄ™, że wiÄ™kszość tego co umiem zrobić sensownego przy stole brydżowym, zawdziÄ™czam wÅ‚aÅ›nie Niedźwieckiemu. PotrafiÅ‚ dzielić siÄ™ swÄ… wiedzÄ… i doÅ›wiadczeniem, przedstawiać skomplikowane problemy w sposób jasny i Å‚atwy do zapamiÄ™tania - i lubiÅ‚ to robić, o czym siÄ™ Å‚atwo przekonać siÄ™gajÄ…c do roczników dawnego "Brydża", a zwÅ‚aszcza do dziaÅ‚u "Brydż u Pani Å»uli", adresowanego do graczy mniej zaawansowanych.
Wszyscy wiemy dobrze, jak skomplikowana psychologicznie i emocjonalnie jest sytuacja, kiedy stary wyjadacz gra w parze z dużo mniej doÅ›wiadczonym partnerem. Jakże Å‚atwo dochodzi wówczas do nieporozumieÅ„, napięć i poÅ‚ajanek. Sfrustowany nowicjusz po pewnym czasie nie jest już w stanie dostrzec rzeczy oczywistych, traci caÅ‚kowicie zaufanie do siebie i - ku uciesze gawiedzi - demonstruje zagrania wrÄ™cz irracjonalne, znacznie poniżej swego normalnego poziomu.
Nic z tych rzeczy nie zdarzaÅ‚o mi siÄ™ z Niedźwiedziem. Pewnie, bywaÅ‚em niekiedy beznadziejnie zagubiony, ale nigdy sekowany. Nie byÅ‚a to tylko kwestia kultury. Także realizmu. Pan Henryk zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że udowadnianie partnerowi gÅ‚upoty nie jest sensownym rozwiÄ…zaniem. Z tego, że dyskomfort wywoÅ‚any reprymendÄ… utrudnia mu podjÄ™cie trafnej decyzji w nastÄ™pnym rozdaniu. Niedźwiedź mawiaÅ‚, że dobrze jest przyjaźnić siÄ™ z partnerem, chwalić go za wygranie wykÅ‚adanej gry, nie mieć do niego żadnych pretensji, choćby najbardziej uzasadnionych. - JeÅ›li przyszÅ‚o ci grać w jednej partii z wyjÄ…tkowym fuszerem - mawiaÅ‚ - ciesz siÄ™, że dwukrotnie częściej niż z nim, bÄ™dziesz walczy!przeciwko niemu. Ci, którzy nie respektujÄ… tej zasady, przedkÅ‚adajÄ…c nad niÄ… demonstrowanie takiemu partnerowi swej wyższoÅ›ci intelektualnej, dziaÅ‚ajÄ… w gruncie rzeczy na wÅ‚asnÄ… szkodÄ™.
Toteż nieporozumienia licytacyjne czy wistowe, do których od czasu do czasu dochodziÅ‚o, bywaÅ‚y przede wszystkim pretekstem do wprowadzania pewnych ustaleÅ„, czy też korygowania dotychczasowych. Niedźwiedź dbaÅ‚, by stale ulepszać stosowany system licytacyjny. Chyba nawet nieco nad miarÄ™. CzÄ™sto na pięć minut przed turniejem donosiÅ‚ mi o nowej, peÅ‚nej zalet sekwencji, którÄ… wÅ‚aÅ›nie wymyÅ›liÅ‚. Nie zawsze to siÄ™ sprawdzaÅ‚o. GÅ‚ównie dlatego, że jeden z nas zapominaÅ‚ o Å›wieżo wprowadzonej korekcie. Wyznam w zaufaniu, że częściej zdarzaÅ‚o siÄ™ to Panu Henrykowi. KiedyÅ›, tuż przed meczem ligowym, wrÄ™czyÅ‚ mi udoskonalenie jakiegoÅ› wariantu licytacji po otwarciu dwukolorowym. PrzejrzaÅ‚em to i przyjÄ…Å‚em do wiadomoÅ›ci, bo - prawdÄ™ mówiÄ…c - nie miaÅ‚em wyboru. ByÅ‚o to zresztÄ… sensowne, ale bardzo sztuczne. No i już w piÄ…tym rozdaniu rozgrywaÅ‚em 3♣ po partii na czterech atutach, kiedy wychodziÅ‚a koÅ„cówka karowa, gdyż Niedźwiedź zapomniaÅ‚ o tej nowoÅ›ci. ByÅ‚ niepocieszony, poprzysiÄ…gÅ‚, że już bÄ™dzie o tym pamiÄ™tać do koÅ„ca życia. Po paru rozdaniach znowu nadarzyÅ‚a siÄ™ okazja do zastosowania tej sekwencji. W pewnym momencie, w trakcie licytacji, Pan Henryk przeprosiÅ‚ wszystkich i zapytaÅ‚ przeciwników, czy zaaprobujÄ…, że na chwilÄ™ nas opuÅ›ci, bo musi pójść do toalety. WróciÅ‚ za moment peÅ‚en werwy, wylicytowaÅ‚ szlemika i piÄ™knie go wygraÅ‚. Wieczorem w hotelu przyznaÅ‚ mi siÄ™, że wykorzystaÅ‚ przerwÄ™, by zajrzeć do Å›ciÄ…gaczki, którÄ… miaÅ‚ w kieszeni.
Z tych częstych zmian systemu był znany w środowisku. Nieprzypadkowo w szopce noworocznej, na jaką kiedyś zdobył się miesięcznik "Brydż", włożono Mu w usta następującą kwestię: Temu się dobrze wiedzie,
Kto gra Niedźwiedziem.
Lecz cudownym wręcz sposobem
Niedźwiedź zmienia się co dobę!
Zoologia niech sÄ…d wyda:
Niedźwiedź czy efemeryda ?
Do jak najpeÅ‚niejszego przekazywania sobie nawzajem informacji, zwÅ‚aszcza przy dużej sile poÅ‚Ä…czonych rÄ…k, przykÅ‚adaÅ‚ wielkÄ… wagÄ™. KiedyÅ› rozgrywaÅ‚em w kadrze 4♠, kontrakt firmowy, i jako jedyny przegraÅ‚em, bo wistujÄ…cy wiedziaÅ‚ o jakimÅ› moim singlu i to wykorzystaÅ‚ w obronie, a inni widocznie nie licytowali (czy też nie wyjaÅ›niali) tak precyzyjnie. Przeciwnicy postawili wtedy nam zarzut, że zbyt czytelnie dla nich licytowaliÅ›my. Niedźwiedź siÄ™ wówczas zaperzyÅ‚: To zagrajmy tak - powiedziaÅ‚ - że jeden z nas od poczÄ…tku poÅ‚oży karty na stole. Zobaczymy, kto bÄ™dzie górÄ….
Przy okazji warto wspomnieć, że doceniaÅ‚ zalety silnego pasa, którego pierwsi pionierzy już siÄ™ pojawili. ZdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że pozwala on zarobić jedno okrążenie w przekazywaniu informacji, a wiÄ™c uÅ‚atwia wylicytowanie wÅ‚aÅ›ciwego kontraktu. MówiÅ‚: Na razie grajÄ… tym systemem tylko gracze sÅ‚abi. Ale zobaczy pan co bÄ™dzie kiedy zacznÄ… siÄ™ nim posÅ‚ugiwać zawodnicy lepsi technicznie. Sam uważaÅ‚ jednak, że zbyt przywykÅ‚ do metod tradycyjnych i zwiÄ…zanego z nimi sposobu myÅ›lenia, żeby siÄ™ przestawić na tak nowatorski sposób myÅ›lenia.
Od Niedźwiedzia można byÅ‚o siÄ™ też nauczyć pragmatycznego podejÅ›cia do gry, do przeciwników. WyznawaÅ‚ zasadÄ™, że przy kartach nie ma przyjacióÅ‚, stosowaÅ‚ też zazwyczaj reguÅ‚Ä™ ograniczonego zaufania. Także poza brydżem, w sprawach życiowych. OpowiadaÅ‚ mi kiedyÅ› w zwiÄ…zku z tym, czego nauczono Go podczas studiów w Wyższej Szkole Handlowej, a mianowicie, że każdÄ… umowÄ™ należy formuÅ‚ować w taki sposób, jakby siÄ™ jÄ… zawieraÅ‚o z najgorszym oszustem, natomiast zawierać je wyÅ‚Ä…cznie z osobami nieposzlakowanymi.
Istnieje teoria, że brydżystów - niezależnie od klasy ich gry - da siÄ™ podzielić na dwie kategorie: cwaniaków i frajerów. Niedźwiedź wÅ‚aÅ›ciwie wymyka siÄ™ tej statystycznie sÅ‚usznej klasyfikacji. Na pewno nie byÅ‚ frajerem, ale i nie cwaniakiem wedle dzisiejszych kryteriów, co najwyżej na tyle, na ile Mu pozwalaÅ‚o przedwojenne wychowanie. UmiaÅ‚ w każdym razie zadbać, by nikt grajÄ…c przeciw Niemu, nie wyciÄ…gaÅ‚ korzyÅ›ci ze swego cwaniactwa. Tym, co zaglÄ…dajÄ… w karty, zgotowywaÅ‚ przeróżne niespodzianki - czasem pokazywaÅ‚ im singla króla poza impasem, czasem damÄ™ trefl ucharakteryzowywaÅ‚ na pikowÄ…, sÅ‚owem utrudniaÅ‚ im życie jak mógÅ‚. Opowi-^ano, że kiedyÅ› nawet wyciÄ…gnÄ…Å‚ jakiÅ› honor z kieszeni, ku zaskoczeniu przeciwnika, który sobie przedtem dobrze obejrzaÅ‚ Jego rÄ™kÄ™.
InnÄ… formÄ… samoobrony byÅ‚o skrupulatne przestrzeganie prawidÅ‚owego przebiegu gry i konsekwentne egzekwowanie przepisów. ByÅ‚ nieubÅ‚agany w tym wzglÄ™dzie, nawet w partiach tanich i towarzyskich. KiedyÅ› graÅ‚ w pokera w zaprzyjaźnionym gronie i jeden z kontrpartnerów zgraÅ‚ siÄ™ do nitki. Zgodnie z klubowymi zasadami miaÅ‚ prawo uczestniczyć na kredyt w jeszcze jednej puli, ale nie wolno mu byÅ‚o przebijać. Szczęście siÄ™ do niego uÅ›miechnęło, zapowiadaÅ‚a siÄ™ spora wygrana, kiedy jednak powiedziaÅ‚: przebijam! Niedźwiedź zaprotestowaÅ‚. Delikwent, kolega z drużyny, spojrzaÅ‚ na Niego z wyrzutem.
- Panie Henryku, przecież jeszcze nigdy nie bytem panu winien pieniędzy!
- I nie będzie pan! - brzmiała stanowcza odpowiedź.
Wszyscy hazardziśći bywają odrobinę przesądni. Ot, choćby na tyle, że wolą mieć prawo wyboru fartownej linii przy stole. Niedźwiedź nie przywiązywał do tego najmniejszej wagi. Kiedy sam wyciągnął najstarszą kartę, a przeciwnicy utyskiwali, że mają pecha, proponował odstąpienie losowego przywileju za jeden punkt. I podobno nikt nigdy nie skorzystał z tej oferty, co wydaje się nawet dziwne, biorąc pod uwagę, ile lat grał w karty Niedźwiedź i jak irracjonalnie postępują niekiedy brydżyści.
Nikogo siÄ™ nie baÅ‚. Gotów byÅ‚ walczyć o zwyciÄ™stwo przeciw każdej opozycji. PamiÄ™tam jak mnie zaskoczyÅ‚ trzymajÄ…c grubego boka, kiedy debiutowaliÅ›my jako para w meczu ligowym. To też byÅ‚ przejaw Å›wiadomej polityki zapewniania komfortu psychicznego partnerowi - publiczna demonstracja zaufania do jego umiejÄ™tnoÅ›ci. GrywaliÅ›my również partie fiksa, tylko raz przegrywajÄ…c parÄ™ punktów. Panu Henrykowi przywalaÅ‚a dobra karta. Nieraz zdarzaÅ‚o siÄ™, że pasowaÅ‚em z praktycznie bezwartoÅ›ciowÄ… rÄ™kÄ…, modlÄ…c siÄ™ w duchu, żeby nas nie skoÅ„czono szlemikiem, a potem okazywaÅ‚o siÄ™, że to my mamy w tym rozdaniu bezproblemowÄ… koÅ„cówkÄ™. PrzyzwyczaiÅ‚em siÄ™, że z żadnÄ… kartÄ… nie należy, grajÄ…c z Nim, tracić nadziei. KiedyÅ› Mu o tym powiedziaÅ‚em. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i wyjaÅ›niÅ‚, że karta to szÅ‚a Mu naprawdÄ™ zanim skoÅ„czyÅ‚ pięćdziesiÄ…t lat...
RozgrywaÅ‚ bardzo dobrze. Kiedy trzeba byÅ‚o - bezpiecznie, w razie potrzeby na nikÅ‚e matematycznie szansÄ™, a czasem nawet na bÅ‚Ä…d przeciwnika. Nie stresowaÅ‚y Go gÅ‚oÅ›ne kontry czy rekontry, choć uwzglÄ™dniaÅ‚ je, rzecz jasna, w swoich kalkulacjach. W ogóle zawsze pamiÄ™taÅ‚ o wnioskach z licytacji, nawet o tym, że nie wszystkie pasy nastÄ™powaÅ‚y bÅ‚yskawicznie. CzÄ™sto mawiaÅ‚, że kto mocno rozgrywa, może sÅ‚abo (w znaczeniu nieodpowiedzialnie, zbyt optymistycznie) licytować.
Z ogromnym zaangażowaniem traktowaÅ‚ SwÄ… pracÄ™ w redakcji "Brydża". LubiÅ‚em tam chodzić, by posÅ‚uchać niekoÅ„czÄ…cych siÄ™ sporów merytorycznych i jÄ™zykowych, jakie toczyÅ‚ z naczelnym, Aleksandrem Rożeckim. Obaj byli zapalczywi, obaj starali siÄ™ wciÄ…gnąć do nich każdego, nawet przypadkowego goÅ›cia. Mnie wykorzystywali czasem jako królika doÅ›wiadczalnego, dajÄ…c do rozwiÄ…zania i dyskusji problemy. Trzeba przyznać, że za czasów Niedźwiedzia zadania byÅ‚y staranniej dopracowane, niż w późniejszym okresie bywaÅ‚o. Nie miewaÅ‚y dwóch rozwiÄ…zaÅ„, nie zdarzaÅ‚o siÄ™ nigdy, żeby rozkÅ‚ad zawieraÅ‚ dwie damy karo, co przytrafiaÅ‚o siÄ™ niekiedy potem, kiedy Go zabrakÅ‚o.
Kontakty z Niedźwiedziem byÅ‚y pouczajÄ…ce nie tylko brydżowo. Pan Henryk umiaÅ‚ nie tylko zadbać o to, by przyjemnie siÄ™ nam graÅ‚o w brydża - staraÅ‚ siÄ™ także by Jemu i tym, z którymi przebywaÅ‚, w ogóle przyjemnie siÄ™ żyÅ‚o. DbaÅ‚ o zdrowie, co rano siÄ™ gimnastykowaÅ‚, co pewien czas urzÄ…dzaÅ‚ sobie wielodniowe gÅ‚odówki obniżajÄ…ce poziom cholesterolu. - Å»eby pan wiedziaÅ‚, jak smakuje potem dobra pieczeÅ„! - mawiaÅ‚.
GrywaÅ‚ chÄ™tnie miksty, w moich czasach wyÅ‚Ä…cznie z p. HalinÄ… GruberskÄ…, zaliczajÄ…cÄ… siÄ™ wówczas do brydżowej czoÅ‚ówki kobiecej. Przy brydżu ceniÅ‚ sobie nie tylko urok, ale i kompetencje. OpowiadaÅ‚, że kiedyÅ› siÄ™ w tej mierze sparzyÅ‚. ZobaczyÅ‚ bowiem przypadkowo jak pewna dama poÅ‚ożyÅ‚a jakiÅ› kontrakt wistujÄ…c pod podwójny renons. ZaimponowaÅ‚a mu tym, toteż zaproponowaÅ‚ żeby zostaÅ‚a Jego partnerkÄ… mikstowÄ…. Dopiero po dÅ‚uższym czasie, mocno rozczarowany, dowiedziaÅ‚ siÄ™, że zagranie którym Go tak zafascynowaÅ‚a byÅ‚o najzupeÅ‚niej przypadkowe, wynikaÅ‚o z caÅ‚kowitej dezorientacji. No cóż, bywa i tak, nie tylko w brydżu...
Pan Henryk zawsze przy stole lubiÅ‚ wiedzieć co siÄ™ dzieje. KiedyÅ› dla zabawy zagraliÅ›my z Andrzejem Olszewskim w turnieju nieustannie pasujÄ…c, oczywiÅ›cie z przyzwoleniem sÄ™dziego. Niewiarygodne, ale przez pierwsze dziesięć stoÅ‚ów nikt tego nie zauważyÅ‚, nawet pewien pan, który przegraÅ‚ jako jedyny na sali 3 BA, prawidÅ‚owo je rozgrywajÄ…c "w Å›wietle licytacji", podczas gdy Andrzej miaÅ‚ wszystkie brakujÄ…ce wartoÅ›ci. Dopiero na jedenastym stole Niedźwiedź nas zdemaskowaÅ‚ już po pierwszym rozdaniu.
ByÅ‚ nie tylko znakomitym brydżystÄ…. ByÅ‚ barwnÄ… postaciÄ…, znaczÄ…cÄ… i popularnÄ… w Å›rodowisku. Może nie aż tak popularnÄ… jak sÄ…dzi do dziÅ› pewien pozawnrszawski arcymistrz, który przyjechaÅ‚ kiedyÅ› specjalnie, żeby zagrać przeciw nam partiÄ™ fiksa. Zgodnie z instrukcjÄ… wsiadÅ‚ na dworcu do taksówki i zadysponowaÅ‚: Do Niedźwiedzia!. CzekaliÅ›my na niego pod domem. Arcymistrz nie mógÅ‚ siÄ™ nadziwić popularnoÅ›ci Pana Henryka. WyjaÅ›niÄ™, że Niedźwiecki mieszkaÅ‚ przy placu LeÅ„skiego, a tuż obok wejÅ›cia do jego bloku znajduje siÄ™ restauracja "Niedźwiedź". Nie wiadomo wszakże, czy to zbieżność caÅ‚kowicie przypadkowa...